Recenzja filmu

Szkoła stewardes (2003)
Bruno Barreto
Gwyneth Paltrow
Rob Lowe

Z Gwyneth, ale na pewno nie w chmurach

Co niezaprzeczalny talent Gwyneth Paltrow wyprawia na planie tak lichutkiego filmiku jakim jest "Szkoła stewardes"? Ta satyra na personel lotniczy i jego problemy czy inne rozterki jest tak
Co niezaprzeczalny talent Gwyneth Paltrow wyprawia na planie tak lichutkiego filmiku jakim jest "Szkoła stewardes"? Ta satyra na personel lotniczy i jego problemy czy inne rozterki jest tak puściutka i wybrakowana, że nawet trudno nazwać ją po imieniu. To, co sprawia, że jest oglądalna, to niekwestionowany urok głównej bohaterki, Donny Jensen oraz jej metamorfoza; z niezdarnej, płochliwej kandydatki na stewardessę Donna zmienia się na naszych oczach w pewną siebie członkinię personelu lotniczego z perspektywami na błyskotliwą karierę. Ale czy możemy mówić o sukcesie, gdy nie ma przy nas ukochanej osoby? Do czasu, gdy ląduje sama w bożonarodzeniowo przystrojonym Paryżu, nasza bohaterka myśli, że tak. Jednak w krótkim czasie zdaje sobie sprawę, że w rzeczywistości oddałaby wszystko, co posiada, by tylko wrócić do swojego chłopaka, którego zostawiła na pastwę losu w szarym Cleveland. Och, chyba dostałam czkawki… Paltrow nie jest jedyną ze znanych nam z srebrnego ekranu gwiazd, które próbują przeistoczyć tę papkę w jadalny posiłek. Mike Myers wciela się w rolę Johna Whitneya, wymagającego trenera Royalty Airlines, którego głównym zmartwieniem jest... zez (sic!). Następnie mamy Marka Ruffalo – przeuroczego Teda, wspomnianego wcześniej chłopaka Donny. Christina Applegate jako Christine i Kelly Preston jako Sherry to przyjaciółki po fachu. Absurdalność obrazka sięga zenitu, gdy naszej bohaterce przyjdzie się zmierzyć w zaciętej walce z jedną z nich – rzeczywiście godne obejrzenia, bo nie do powtórzenia w żadnym innym filmie. Prawie jak walka w kisielu. Jedyną rolą, która dała się zagrać (bo przy poprzednich słowo "gra" to za dużo), bez względu na śmieszność stworzonych przez Erica Walda postaci, to postać Sally Weston. Candice Bergen przyswoiła specjalnie do tej roli akcent z Południa Stanów. Bohaterka, którą gra, to superstewardessa, autorka bestsellerowego podręcznika dla przyszłych stewardes, która miała (wątpliwą?) przyjemność gościć u Oprah. Sukces "Szkoły stewardes" został z góry skazany na niepowodzenie po atakach z 11 września, gdyż rzeczą nie do przyjęcia byłoby wypuszczenie komedii, bądź co bądź, o samolotach w takich okolicznościach. Twórcy mają na kogo zwalić winę... Świat, który ten film teoretycznie stara się portretować, w rzeczywistości wychodzi jako obraz wstrząsająco atrakcyjnych kociaków, które strasznie przypominają cheerleaderki... Naprawdę można to było zrobić lepiej! Choćby Spielberg udowodnił to w swoim "Złap mnie, jeśli potrafisz". W "Szkole..." stewardessy są tak nierealne, że niemal widzimy bijące od nich fluoryzujące światło rodem z teleturniejów. Gwyneth jest tu całkowicie nietrafiona w roli kobitki, która chce zaznać światowego życia po obejrzeniu głupotek w telewizji. Ona jest na to zwyczajnie zbyt wyrafinowana! "Szkoła stewardes" wyreżyserowana przez znanego nam choćby z "Bossa Novy" Bruno Barreto to cieniutki filmik dla nastolatek, nad którym należało się, panie Barreto, porządnie zastanowić...
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones